wtorek, 28 grudnia 2010

Jakub Boehme ze Zgorzelca

Ze Starego Zawidowa roztacza się widok na trzy państwa: Czechy, Niemcy i Polskę. Ziemia chyli się ku Nysie Łużyckiej, płynącej malowniczą doliną. Od strony Zgorzelca i Lubania wyrastają stożkowate wzgórza ze ściętymi wierzchołkami. Wulkaniczna Landeskrone zastygła na horyzoncie od strony Görlitz.  Masyw Gór Izerskich podskakuje w lusterku, w rytm wybijany przez dziury w asfalcie. Tutaj kończą się Sudety. Drogę żłobią koleiny i trzeba skupić uwagę na księżycowej nawierzchni.

Okolice Starego Zawidowa
Za życia Jakuba Böhme droga do Zgorzelca też była nierówna i rzucała podróżnymi na wszystkie strony. Mistrz szewski ze Starego Zawidowa mógł jednak oddać się kontemplacji i chłonąć panoramę Górnych Łużyc, bez obaw, że urwie koło, albo zakończy podróż zepchnięty do rowu przez kierowcę pędzącego dostawczego Fiata Ducato. Böhme później pisał, że przyroda jest emanacją Boga. „Gdyby nie było natury, nie byłoby również wspaniałości i mocy, o wiele mniej majestatu, a także nie byłoby ducha, lecz cisza bez bytu”. (Religia, Encyklopedia PWN tom 2, str. 160).  Jakub nie ruszał się dotąd poza Śląsk i to rodzime krajobrazy dostarczały mu tak głębokich doznań. „Jeśli chce się mówić o Bogu, czym Bóg jest, trzeba pilnie rozważyć siły natury”.
    W roku 1599 Jakub był jeszcze zwyczajnym mistrzem szewskim, który przeprowadzał się do Zgorzelca, by poślubić córkę rzeźnika, kupić dom, założyć rodzinę i warsztat rzemieślniczy. Dziewięć miesięcy później urodził się syn i wszystkie znaki wskazywały na to, że rodzina Böhme będzie żyć w zgodzie z regułami swojego cechu. Jakub przez pierwsze dwa lata bardzo dobrze wywiązywał się z obowiązków. Ale Bóg miał wobec niego inne plany. Gdy mistrz pracował w warsztacie, objawił mu się jako odblask na cynowym dzbanie, albo kuflu do piwa. Szewc zapadł w stan głębokiej medytacji. „Otworzono mi bramy,  tak, że w ciągu kwadransa więcej zobaczyłem i poznałem, niż gdybym wiele lat przebywał w wyższych szkołach [...] albowiem ujrzałem i poznałem istotę wszystkich istot” ("Theosophische Sendbriefe” 12, 6)  -wspominał w „Listach teozoficznych”.  Mistyczne doznanie oddziaływało na niego tak silne, że Jakub musiał wyjść za miasto zaczerpnąć świeżego powietrza.

Józef Grochal
Józef Grochal patrzy przez okno wychodzące na drogę, którą 410 lat wcześniej szedł oświecony mistrz szewski Jakub. Ulica wzdłuż Nysy Łużyckiej nosi imię Daszyńskiego i łączy centrum Zgorzelca z pieszym przejściem granicznym do Görlitz. Na przeciwległym brzegu rzeki ruina fabryki kondensatorów straszy szczerbą wybitych okien. Pan Józef, mimo 75 lat, jest bardzo energicznym człowiekiem. „Być może w tej izbie Jakub Böhme doznał objawienia?”- zastanawia się i ruchem głowy wskazuje na zaaranżowany warsztat szewski. Tablice na ścianach informują o niezwykłym życiu szewca – mistyka z Görlitz, którego Hegel nazwał „niemieckim filozofem ” (philosophus teutonicus). Warsztaty rzemieślnicze znajdowały się na poziomie ulicy, a nie na drugim piętrze, ale pan Józef nie zaprząta sobie tym specjalnie głowy. Wierzy, że Bóg może objawić się człowiekowi. Także szewcowi z Görlitz.  
     Mistyczna moc nagromadzona w jakubowym domu, wciąż emanuje z murów kamienicy. Tak mówi pan Józef. Komuniści nie zdołali wypędzić ducha tego miejsca razem z niemieckimi mieszkańcami. Po wojnie budynek nad Nysą dostało na własność miasto i urządziło w nim mieszkania komunalne. Dopiero w 2002 roku Stowarzyszenie „Euroopera” przejęło dom Jakuba. Po remoncie zorganizowało na dwóch piętrach izbę pamięci, poświęconą wybitnemu lokatorowi sprzed czterech wieków. Od tamtego czasu Grochal, na spółkę z koleżanką, pełni funkcję kustosza, biletera i przewodnika w jednym. Opowiada o mistrzu, każdemu, kto kupi bilet wstępu za 3 złote. Mówi o sobie „nawijacz”, ale lubi, gdy turyści nazywają go „drugim Jakubem”.  Podczas miejskiego festynu wciela  się w rolę luterańskiego teologa z Zawidowa i z lubością doszukuje się analogii w swoim życiu i biografii Böhme.


    Pan Józef także jest teologiem, lecz nie samoukiem, ale kształconym w katolickim seminarium duchownym księży Sercanów w Krakowie. Przybył do Zgorzelca, podobnie jak mistrz w wieku niespełna 30 lat, założył nad Nysą rodzinę i wiódł dorosłe życie.  Grochal podkreśla, że obu prześladowano za wiarę. Nauczyciela historii z powodu nieukończonych studiów teologicznych szykanowała komuna. Jakuba dręczył pastor Richter, który obłożył szewca – heretyka zakazem druku i ostatecznie wygnał z miasta. Czasy były niespokojne. Szalała luterańsko- katolicka Wojna Trzydziestoletnia –  Görlitz wraz z całymi Górnymi Łużycami znalazły się pomiędzy zwalczającymi się obozami. Podejrzenia o kacerstwo i niewierność doktrynie, niezależnie od konfesji, niosły ze sobą zagrożenie prześladowaniami. W roku, gdy Böhme doznał pierwszego objawienia, na stosie w Rzymie spłonął Giordano Bruno.
   Jakub poznał naturę rzeczy, osiągnął stan umysłu, w którym wszelkie podziały znikają i zaciera się granica pomiędzy boskim i ludzkim.  Od kiedy Józef na początku lat sześćdziesiątych zamieszkał w Zgorzelcu, pokonuje granice, przede wszystkim w ludzkich głowach.  Mówi, że uprzedzenia i stereotypy trudniej pokonać niż zasieki nad Nysą. Najpierw, jako nauczyciel historii zabiegał o wymianę uczniów z sąsiednią miejscowością Ludwigsdorf. Później, w roli wychowawcy, przez wiele lat jeździł na kolonie do NRD i próbował zbliżać młodzież polską i niemiecką. Zasiadając w radzie miasta Zgorzelca, podejmował inicjatywy na rzecz współpracy ponad granicami.  Ta samo stara się robić w Stowarzyszeniu „Euroopera”. 


    Böhme żył pomiędzy światem bogów i ludzi. Grochal także zdaje się nie zaprzątać sobie zbytnio głowy sprawami doczesnymi. Nie zna się na popkulturze, ani nie śledzi mody i nie nadąża za współczesnymi trendami. Pewnego razu dom Jakuba odwiedziło kilka osób rozmawiających po angielsku. W grupie znajdował się mężczyzna, ubrany w ciemny płaszcz i kapelusz. Pan Józef zwrócił na niego uwagę, bo elegant nie chciał, by kustosz oprowadził ich po wystawie. Goście woleli sami obejrzeć izbę pamięci. Na koniec zostawili wysoki datek. „Nicolas Cage odwiedził Görlitz i domu Jakuba Böhme” – Grochal przeczytał następnego dnia w gazecie. Nie robi sobie z tego powodu żadnych wyrzutów. Nie postanowił też przyglądać się odtąd bacznie zwiedzającym. Żartuje, że prędzej rozpozna w Zgorzelcu Boga niż gwiazdę Hollywood.

Grudzień 2009

Dom Jakuba Boehme (drugi z lewej)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz